Depresja

W jednym z komentarzy zamieszczonych pod tekstem na temat samobójstwa pojawiła się opinia, że wokół depresji narodziło się wiele mitów, które „trzymają” się mocno. A „moda na rzekomą depresję, zamiast zwyczajnej chandry czy zmęczenia porodziła szarlatanów i pseudo znawców”. Tymczasem depresja to poważna choroba. Nie wolno jej lekceważyć. Wiem coś o tym, nasza mama przez wiele lat zmagała się z depresją.

Obecnie stanowi ona czwarty, najpoważniejszy problem zdrowotny na świecie – tak wynika z danych Światowej Organizacji Zdrowia. Depresja dotyka około dziesięciu procent populacji. Ma różne oblicza i stopnie nasilenia, niejednakowe objawy, dlatego tak trudno ją rozpoznać i łatwo pomylić z przywołaną tu chandrą czy zmęczeniem. Nie ogranicza intelektu, chory zachowuje pełną sprawność umysłu, ma natomiast zaburzenia nastroju i emocji oraz towarzyszące im objawy somatyczne. Granica pomiędzy „normalnym” przygnębieniem czy smutkiem, wynikającymi z jakiejś obiektywnej przyczyny, a depresją jako stanem chorobowym nie jest ostra. Dlatego tak często zdarza się, że otoczenie bagatelizuje chorobę i mówi „weź się w garść”, „zmobilizuj się”. Nie ma nic gorszego dla chorego jak takie pouczenia, bo on nie tylko nie jest w stanie sprostać tym wskazaniom, ale te mobilizujące wezwania wzmacniają w nim wynikającą z choroby niską samoocenę, poczucie winy, przekonanie, że do niczego się nie nadaje, jest beznadziejny, a jego życie nie ma sensu. To przysłowiowe dolewanie oliwy do ognia.

Jak więc odróżnić smutek, pesymistyczny nastrój jako naturalną reakcję na życiowe problemy i kłopoty (różnie jesteśmy na nie odporni) od depresji? Czasem przecież człowieka dotykają trudne, bolesne doświadczenia (utrata pracy, ciężka choroba lub śmierć kogoś bliskiego, rozpad rodziny) i negatywne emocje wydają się wówczas oczywiste. Zdarza się, że pojawiają się wtedy trwające dłużej nastroje depresyjne i potrzebna jest pomoc psychologa. Współpraca otoczenia jest oczywiście pożądana, no i czas też leczy rany.

Ale jest też depresja endogenna, której nie wywołuje żadne istotne wydarzenie czy przeżycie. Wynika z niedoboru serotoniny w mózgu. Leczenie jest farmakologiczne, podaje się preparaty przeciwdepresyjne, które wpływają na wzrost poziomu tego hormonu w mózgu, ale skutkują one dopiero po jakimś czasie, około dwóch tygodni. Chorzy najczęściej są hospitalizowani w tzw. otwartych oddziałach psychiatrycznych, głównie w celu ochrony przed próbami samobójczymi. Bo największym zagrożeniem w tej chorobie jest możliwość odebrania sobie życia.

Na ten rodzaj depresji chorowała nasza mama. Nawroty choroby pojawiają się najczęściej jesienią i wiosną, przychodzi ona nagle, bez jakiejkolwiek zauważalnej przyczyny. Poznawałyśmy to u mamy po samym wyrazie jej twarzy – skurczonych policzkach i głębokim smutku w oczach. I choć starała się to przed nami ukryć, długo udawać nie potrafiła. Pojawiała się bezsenność – krótkotrwały, płytki, niedający odpoczynku sen i tak charakterystyczne bardzo wczesne budzenie się, a przy tym brak apetytu, wręcz jadłowstręt, uczucie zmęczenia i niepokoju, kołatanie serca. Stan napięcia, ale jednocześnie zmęczenia. Drastyczny brak snu dodatkowo pogłębiał uczucie zmęczenia. Były to dokuczliwe objawy somatyczne, ale najgorsza dolegliwość to pesymistyczny nastrój – nie tylko głęboki smutek i przygnębienie, lecz poczucie winy, głównie wobec nas (że obarcza nas swoją chorobą), a także przekonanie, że życie nie ma sensu. Mama chciała, aby dzień skończył się jak najszybciej, a następny w ogóle się nie zaczął. Na szczęście nie miała myśli samobójczych, ale mówiła, że najchętniej chciałaby nie żyć, nie tyle umrzeć, co nie istnieć. Bo istnienie było cierpieniem.

Leki przeciwdepresyjne podawane początkowo w dość dużych dawkach i środki nasenne łagodziły dokuczliwe objawy, a gdy zaczynała się remisja, stopniowo obniżano dawki. Wracało jej poczucie sensu życia, normalne zainteresowania, aktywność. Mama zdrowiała. Bywały nawet kilkuletnie przerwy w depresji, ale choroba wracała. Jesienią lub wiosną. Lekarze uspokajali nas, że skoro nie pojawiły się wcześniej próby samobójcze, to najpewniej przy nawrotach choroby też się nie pojawią. I tak było.

Ale wielu chorych na depresję próbuje – niestety – odebrać sobie życie. Samobójstwo jest najpoważniejszym powikłaniem depresji.

Z badań wynika, że większość chorych na depresję, którzy próbowali popełnić lub popełnili samobójstwo, nie było leczonych farmakologicznie i nie korzystało z pomocy psychologicznej.

W Polsce liczba samobójstw sięga kilku tysięcy rocznie, a dwie trzecie z nich to chorzy na depresję. Większość osób z myślami samobójczymi w depresji tak naprawdę nie chce umrzeć, ale jednocześnie bardzo chce się uwolnić od swojego cierpienia, bo nie są w stanie z nim żyć. A zatem próba samobójcza to raczej ucieczka od cierpienia, a nie od życia.

Pamiętam jak kilka lat temu na moim osiedlu doszło do tragedii – samobójstwo popełniła 17-letnia dziewczyna, uczennica liceum, która leczyła się na depresję. Troskliwi i świadomi zagrożenia rodzice zapewnili jej opiekę, była stale pod osłoną leków i nie spuszczano jej z oka. Gdy już – wydawało się – jej stan poprawił się na tyle, że wszystkie objawy wycofały się, miała niebawem wrócić do szkoły, została sama w domu dosłownie na chwilę. I właśnie wtedy odebrała sobie życie. Za wcześnie uznano, że już wyzdrowiała i wydobyła się z choroby, która podstępnie jeszcze trzymała ją w swych szponach.

A więc depresja to żaden mit, tylko straszna, śmiertelnie niebezpieczna choroba. Nie wolno jej lekceważyć i lepiej dmuchać na zimno, bo skutki zaniedbania mogą być tragiczne. Chwilowy smutek związany np. z zawodem miłosnym lub utratą pracy nie jest depresją. Jeśli jednak stan przygnębienia lub wręcz rozpaczy trwa dłużej niż dwa tygodnie, warto udać się do lekarza, bo być może to już jest depresja. Reaktywna lub endogenna. Jedna i druga wymaga pomocy lekarza specjalisty.

Małgorzata Wanke-Jakubowska

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista public relations, przez 27 lat była pracownikiem Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i przez 18 lat rzecznikiem prasowym tej uczelni. Po studiach pracowała w Instytucie Matematycznym Uniwersytetu Wrocławskiego na stanowisku naukowo-dydaktycznym; jej zainteresowania naukowe dotyczyły algebry ogólnej.

Możesz również polubić…

46 komentarzy

  1. jerzpolski@wp.pl' Jurek pisze:

    W III RP wielu Polaków spotkało się z problemem bezrobocia.
    Ci, których to dotknęło często nie potrafili sobie z tym poradzić.
    Poddani depresji zapadali w choroby, a były również przypadki samobójstw.
    Przyczyną depresji są też tragedie wywołane przez przypadki losowe – powodzie, pożary itp.
    W tym przypadku pomoc psychologów, psychiatrów jest bardzo trudna i jak słyszałem w większości przynosi więcej szkody niż korzyści. Często trauma po takiej „pomocy” trwa dłużej, niż gdyby jej nie było.
    Każdy przypadek należy traktować indywidualnie.

  2. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    Mam wrażenie że mamy jeszcze bardzo kalekie emocjonalnie społeczeństwo. Brakuje wsparcia w trudnych momentach! Depresja to bardzo poważna choroba której symptomy są zauważalne. wycofanie z życia, apatia . Samobójstwo to ucieczka która wbrew pozorom wymaga odwagi. Śledziłam przypadek młodej dziewczyny lat 14 mieszkającej w USA. Dziewczyna była bardzo lubiana, we wszystkim najlepsza, mnóstwo medali, piątkowa uczennica, wspaniała siostra! Jakież zdziwienie wywołało jej samobójstwo ! Tak strasznie chciała być dobra w tym co robi obarczyła swoją psychikę do granic wytrzymałości !Zaczęła wszem i wobec mówić o swoim pogrzebie, wybierała muzykę…Rodzice nie potrafili wesprzeć jej Emocjonalnie. Skończyło się tak, zjechała na pobocze i strzeliła sobie w głowę..to naprawdę duży problem kiedy starasz się każdego Zadowolić i po prostu nie wytrzymujesz presji!

  3. Olga-p@o2.pl' Aklo pisze:

    Wszystko to prawda, dodam tylko małe sprostowanie. Depresja potrafi również wpływać na sprawność umysłu. Może się pojawić np.obnizona sprawność myślenia, błędy ortograficzne, których wcześniej się nie robiło, trudności ze sprawnym, logicznym wysławianiem się, itp. Depresja niestety potrafi wpłynąć na wszystko 🙁

    • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

      Stres wpływa na destabilizację umysłu gdzieś przeczytałam o czymś takim jak mgła która wywołuje totalną pustkę swoistą ciszę ! zero myśli..zupełnie inaczej funkcjonuje umysł w komforcie czyli na luzie a inaczej spięty..Depresja to stan raczej Apatyczny bez normalnego funkcjonowania w społeczeństwie..

  4. Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

    Szanowna Pani!
    Nigdzie nie sugerowałam, że depresja to mit! Ale że wokół niej narosło wiele mitów. A to dwie różne sprawy. Proszę o poprawienie akapitu i nie przywoływanie słów, których nie powiedziałam. Podobnie w pierwszym akapicie: nie zgadza się Pani z moimi słowami, że na dzisiejszej modzie na depresję, gdzie myli się ją z chandrą, zmęczeniem wyrosło wielu szarlatanów? Czyli, że nie ma takiej mody? Że osoby pokroju Pawlikowskiej są znawcami?
    Jako osoba chorująca na depresję od wielu lat i wiele już lat zgłębiająca ten temat, nadto prowadzącą edukację w tym zakresie na ile moja wiedza i doświadczenie pozwalają proszę o nie łączenie mojej osoby z taką błedną interpretacją moich słów.
    Pozostała część artykułu jest bardzo dobrze napisana. Bez stygmatyzacji, bez moralizowania. Szkoda, że moje słowa wyrwane z kontekstu i kompletnie błędnie przytoczone.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Dziękuję za wyjaśnienie Pani słów z komentarza do tekstu o samobójstwie. To istotnie różnica, że wokół deoresji narosło wiele mitów, a źe depresja to mit.

      • Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

        Dziękuję za poprawki w tekście. Teraz wszystko jasne. I dziękuję za artykuł. Każdy merytorycznie napisany jest niezwykle cenny dla naszej społeczności – osób walczących nie tylko z chorobą, ale i stygmatyzacją.

    • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

      Podróże wgłąb umysłu to dopiero temat na kolejny artykuł..Nie sądzi pani?

  5. zdariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    Skala depresji Becka tzw test Becka jest to skala samooceny i służy do przesiewowego rozpoznania u siebie objawów depresji.Wynik testu moze byc dobrą wskazówką jeśli podczas wypełniania udzielimy uczciwych odpowiedzi.Pani profesor Krystyna Krupka Matuszczyk definiuje depresję jako śmiertelną niebezpieczną chorobę duszy.

  6. Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

    Od siebie pragnę dodać, że depresja może objawiać się nie tylko jadłowstrętem, ale i nadmiernym objadaniem się, wręcz zajadaniem smutku. Osoba tyje, naraża się na jeszcze większy ostracyzm środowiska i koło braku akceptacji się zamyka. Przykład Olafa Lubaszenki.
    Innym nieswoistym objawem może być nadmierna senność. Przesypianie ponad 12 h dziennie bez wypoczynku.
    U mężczyzn depresja może być maskowana złością i agresją. To często jej ukryte oblicze. Obwiniamy charakter, a tymczasem duszę niszczy Pani D.jak ja niektórzy nazywają.

    • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

      Rozumny człowiek potrafi odróżnić co Mu służy a co nie i nie zrzuca odpowiedzialności za niszczenie duszy na kogoś innego..Jest na tyle silny aby wyznaczyć twarde granice chroniące jego przestrzeń. Brak akceptacji dla Kogo? Jesteś chory nie radzisz sobie idziesz do lekarza! z terapii korzysta wiele osób. Nastawienie wewnętrzne decyduje o sukcesie bądź porażce..Gniew to emocja naturalna taka sama jak Miłość ..podpinanie jej tylko pod chorobę jest błędem..Obwiniamy wyuczone zachowanie nie charakter! Zachowanie którego jesteśmy uczeni przez otoczenie ! Nadmiernym objadaniem również charakteryzuje się stres a jadłowstrętem Bulimia tudzież Zajadaniem ile może a potem wymiotami..Anoreksja to również wyjątkowy wstręt do jedzenia powodujący skrajne wyczerpanie organizmu..Mylę się?

      • Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

        Nie bardzo rozumiem co chciała pani powiedzieć tym chaotycznym wpisem, ale po pierwsze: anoreksja, bulimia, kompulsywne objadanie się mogą występować jako choroby towarzyszące depresji lub jako samodzielne jednostki. Po drugie istnieje coś takiego jak depresja maskowana, gdy za innymi objawami ukrywa się właśnie depresja. Objawy mogą być zarówno wegetatywne, np. bóle głowy jak i w zachowaniu: napady gniewu. Po trzecie: depresja to choroba i dotyka nawet rozumnego człowieka zacierając miarę tego co mu służy a co nie. Po czwarte: człowiek w depresji nie ma siły by wyznaczyć jakiekolwiek granice, nie siły by wstać z łóżka. Czasami by zadbać o siebie. A co dopiero pójść do lekarza. Dlatego tak ważne jest wsparcie środowiska.

        • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

          Dziwna odpowiedź od osoby nie mającej odwagi napisać własnego imienia i nazwiska..po siódme i dziesiąte jakoś nie wierze w tą pani depresję..

          • Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

            Atak ad personami, gdy się nie ma argumentów?
            Nie musi pani wierzyć w moją depresję. Jest mi to doskonale obojętne.

          • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

            Mam bardzo dużo argumentów…vs DarthMother..nawet publikacji..

  7. b.utecht@onet.pl' Barbara Utecht pisze:

    Podzielę się z Państwem kilkoma spostrzeżeniami na temat tej choroby wyniszczającej cierpiącego z własnej obserwacji z zajęć na oddziale psychiatrycznym. Pierwszym i zasadniczym pytaniem personelu medycznego jest postawienie sobie pytania: czy i w jakim stopniu pacjent dotknięty depresją przedstawia sobą ryzyko samobójstwo. Depresja zwykle rozwija się wolno i niepostrzeżenie. Chory widzi przyszłość w ciemnych barwach , trudno uwierzyć mu, że jego rodzinie i jemu może przytrafić się jeszcze w życiu coś pozytywnego. Swoją przyszłość postrzega jako pasmo nieszczęść i niepowodzeń. W depresji tej głębokiej jest przekonany o nieodwracalności obecnej sytuacji. Przekonany jest, że za całe zło tego świata odpowiada i jest winny właśnie on. To do rodziny i bliskich należy przede wszystkim otoczyć chorego z objawami obniżonego nastroju serdecznością i zainteresowaniem a nade wszystko czujnością. Kiedy widzimy, że objawy te nie ustępują, a myśli takiej osoby skupiają się tylko wokół dnia codziennego i zastanawia się, jak pokonać kolejny trudny szczebel drabiny, jakim jest jego życie koniecznie należy namówić go na pomoc u specjalisty. Powstrzymujmy się, jak pisze słusznie autorka tekstu od porad typu: „weź się w garść”, „ogarnij się wreszcie”. Zwracajmy się do osoby dotkniętej tym schorzeniem delikatnie i zachowajmy rezonans na to, co mówimy. Często ich nie rozumiemy, bo nie potrafimy ich pojąć. Pamiętajmy, że ludzie ci często funkcjonują mechanicznie i jakby z przyzwyczajenia. Oni desperacko szukają ratunku i pomocy, ale sami nie potrafią tego wyrazić. Jak bardzo trzeba być smutnym, samotnym i zrozpaczonym, by odważyć się komuś opowiedzieć o tym, kto wysłucha i zrozumie. Oni odczuwają ciągły narastający niepokój, wręcz bezradność w tej sytuacji. Rozpaczliwie szukają czegoś, co przyniosłoby im ulgę a nie potrafią tego wyrzucić z siebie.. Często zauważamy, jak straszliwa rozpacz maluje się w ich spojrzeniu i jakim niepokojem napawa ich kolejny dzień. Nawet wtedy, kiedy się uśmiechają, to widać, że jest to uśmiech na zamówienie. Nie obwiniajmy ich za to, a postarajmy się zrozumieć. Rzeczą karygodną jest wyśmiewanie się z choroby, co niestety nierzadko spotykamy, to pogłębia ich negatywne myśli. Nie mówmy, że to minie i że jest to twój wydumany problem. Nie , ta choroba sama bez pomocy nie minie. Unikajmy rozmów typu: wiesz, to życie, to prawdziwy koszmar, a tak w ogóle to wszystko jest beznadziejne. Właśnie w ten sposób zwiększa się ryzyko samobójstwa. Bądźmy na wskroś delikatni. Zachęcajmy chorego, by skorzystał z pomocy profesjonalisty / lekarza psychiatry/. Czasami chorzy umiejętnie wprowadzają rodzinę w błąd dysymulując objawy choroby, czy udając poprawę, chodzi im wówczas o uśpienie czujności, by móc skutecznie targnąć się na swoje życie. To, co obserwowałam utwierdziło mnie w przekonaniu, że życzliwość jest najtańszym lekiem, jaki można dać choremu na depresję!

    • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

      Dokładnie osoba naprawdę chorująca na depresję jest apatyczna i potrzebuje wsparcia emocjonalnego od Lekarza i rodziny..Natomiast chory również musi sobie zdawać z tego sprawę że jest źle..W rodzinach różnie bywa i nie zawsze jest oparciem dla chorego..Przypomina Mi się interesująca sprawa znowóż zza granicy ..Kobieta cierpiała na depresję poporodową która zaczęła się po urodzeniu czwartego dziecka..Leczyła się a kiedy dobrze się poczuła odstawiła lek i urodziła piąte dziecko ! Sprawa zakończyła się utopieniem w wannie pięciorga dzieci..jedno po drugim i ułożeniem ich w łóżku..Męża nie było bo był w pracy ! Kobieta tłumaczyła się że słyszy szatana! Mąż bagatelizował sprawę , na samym pogrzebie zachowywał się dziwnie ..miał uśmiech na twarzy i nie przechodził charakterystycznego okresu żałoby. Matka dzieciobójczyni zauważyła że coś jest nie tak ale nie zdołała pomóc..Kobieta odsiaduje dożywocie..Wcześniej była zdrowa!

  8. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Dorastałam w cieniu depresji, na którą chorowała moja mama i pamiętam smutek, który jak niewidzialna sieć osnuwał codzienność i jak z pozoru błahe problemy stawały się przeciwnościami nie do pokonania. Dobre słowo, czułość są bardzo potrzebne, ale dalece niewystarczające. Konieczne jest leczenie farmakologiczne, bo bez niego okazywana miłość rozbija się o mur pesymizmu i niemożności, którym chory otacza się, oddzielając od otoczenia. W głębokiej depresji niezbędna jest hospitalizacja, nie tylko jako osłona przed najgorszym, czyli targnięciem się na życie, ale także dlatego, że pozwala ona na obserwację chorego i zwiększanie dawek leków, bo zawsze następuje to stopniowo, by po ustabilizowaniu się stanu poprawy, móc znów zmniejszać ilość podawanych środki aż do poziomu stałego, będącego ochroną przed nawrotem choroby. Wtedy możliwy jest powrót do domu. Znałam objawy depresji na tyle dobrze, że kiedy mój kolega ze studiów opowiadał mi o kłopotach ze swoim synem, uzdolnionym chłopakiem, który naraz przestał interesować się czymkolwiek, zaniedbał naukę a nawet niekiedy nie wstawał z łóżka, powiedziałam: wygląda mi to na depresję. Długo przekonywałam go, że trzeba zasięgnąć porady psychiatry. Wciąż – niestety – leczenie psychiatryczne jest czymś stygmatyzującym. Okazało się, że moje przypuszczenie było strzałem w dziesiątkę, a syn kolegi – po leczeniu – mógł kontynuować naukę i… żyć normalnie.
    Dziś w moim kalendarzu z cytatami ks. Jana Twardowskiego na każdy dzień przeczytałam: „Nieraz grzeszymy smutkiem. Jest to grzech przeciw nadziei”. Ksiądz Twardowski ma rację, pod warunkiem, że jesteśmy zdrowi, nie chorujemy na depresję.

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      To może jeszcze uzupełnienie. Chorzy na oddziale otwartym (tak w każdym razie hospitalizowana była nasza mama) mają warunki zbliżone do sanatoryjnych – meble, wystrój wnętrz, ubiór personelu medycznego nie ma nic wspólnego ze szpitalem. Chorzy mają do dyspozycji stołówkę, czytelnię, salę telewizyjną – wszystko po to, by pobyt na oddziale jak najmniej kojarzył się z leczeniem szpitalnym. Chorych nakłania się do przebrania się z piżam w dzienne stroje, osoby o lepszym samopoczuciu korzystają z pogadanek psychologa (osoby niehospitalizowane przychodzą na tzw. dzienny pobyt, czyli wysłuchanie prelekcji i kontakt z lekarzem), mogą skorzystać z lektury książek w podręcznej bibliotece, obejrzeć jakiś program w telewizji, posłuchać radia. Ale to wszystko dotyczy już tych, u których najcięższe objawy zaczynają ustępować. Także wyjścia na przepustki na krótki spacer lub nawet na weekendy do domu. Osoby w najcięższym stanie z tych wszystkich dobrodziejstw nie korzystają, leżą na swoich łóżkach, na zaścielonej pościeli, w skulonej pozycji, prawie bez ruchu, z zamkniętymi oczami. Odizolowani od świata pogrążeni w swoim cierpieniu. Widziałam tam i osoby bardzo młode, nastoletnie, i młode kobiety, matki małych dzieci, a także osoby starsze. Ta choroba nie wybiera, potrafi dopaść nawet dzieci.

  9. alicja.js@wp.pl' Alicja pisze:

    Z depresją mam bardzo trudne relacje.
    W moim domu rodzinnym walczyły ze sobą dwie opcje – depresyjność Mamy i radosny optymizm Taty.
    Mama zamartwiała się sprawami na 10 lat do przodu a tata niczym się nie przejmował i uważał,że jakoś to będzie.
    Depresja to straszna przypadłość i w mojej rodzinie atakuje wybiórczo i genetycznie.
    Mój brat ma problem z duszą jak Mama a ja mam w sobie chorobliwy optymizm jak Tata.
    Niejednokrotnie w życiu myślałam o tym, że Pan Bóg albo los obdarzył mnie lepszym bagażem genów.
    To niestety przenosi się dalej i ten podział trwa w kolejnym pokoleniu.
    Moi rodzice przeżyli wojnę i Mamę prześladowały wspomnienia ojca zabranego do sowieckiego łagru i zaginionego, biedy i zagrożenia.
    Tata którego przeżycia wojenne były równie tragiczne, jego ojciec poszedł na wojnę i został zamordowany w Starobielsku, z mamą i bratem żyli w biedzie na strychu, wspominał tylko te chwile gdy udało im się przechytrzyć Niemców i uratować z opresji.
    Mama bardzo cierpiała, wpadała w czarną dziurę rozpaczy, wspominała tylko to co jej się złego przytrafiło.
    Usiłowałam Mamę pocieszać i wspierać od dzieciństwa ale to było niemożliwe. Dopiero w starszym wieku, chora na raka zgodziła się skorzystać z pomocy specjalisty i wzięła leki.
    Kiedyś zapytałam ją bo czułam taki ciężar, że nie mogę jej uradować „Mamo, czy mamie nic miłego się nie przytrafiło w życiu? A ona odpowiedziała – ależ tak, dużo, tylko że ja o tym nie myślę”.
    Dla mnie to jest jak podsumowanie stanów depresyjnych. To brak umiejętności cieszenia się z tego co życie przynosi. Wewnętrzny smutek i rozpacz są głębsze.
    Mama zmarła w wieku 70 lat na raka płuc a tata ma 87 i jest wesołym staruszkiem.

  10. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Bardzo przykre to wszystko, czego można na temat depresji dowiedzieć się z tekstu i z komentarzy.
    Myślę, że ten co nie choruje, nie jest w stanie wyobrazić sobie rozpaczliwej sytuacji, na którą skazani są chorujący.
    Pozdrawiam Wszystkich:)

    • katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

      Przyznaję panu rację..Pozdrawiam..to bardzo trudna choroba ,potrzebne jest dużo wsparcia ale i stała obserwacja..

  11. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Nawet nie macie pojęcia co w przypadku depresji znaczy trafić na dobrego, doświadczonego lekarza (Tu psychiatra). Nie macie pojęcia czym się różni oryginalny lek (antydepresant) od generyka (bo tańszy) . Nie macie pojęcia co oznacza ustabilizowanie stanu pacjenta. Nawet nie macie pojęcia co znaczy codzienna rozmowa z lekarzem i odpowiedni dobór i korekta leków. Tworki to synonim wariata? .Nieprawda,tamtejszy oddział dzienny to synonim wolności po półrocznym robieniu zombie z bliskiej mi osoby podczas jednej wizyty prywatnej w miesiącu.

  12. „Gdy wstaję rano, w samotności spożywam śniadanie, przysiada się do mnie czarny pies i szczeka aż do obiadu.” Tak pisał o swojej depresji (zwanej wtedy melancholią) Samuel Johnson, jeden z największych brytyjskich humanistów XVIII wieku. Sama metafora znana była prawdopodobnie już wcześniej, choć dziś przypisuje się ją też niekiedy błędnie Winstonowi Churchillowi, innemu wybitnemu umysłowi, który cierpiał na tę chorobę. Metafora czarnego psa okazała się na tyle trafna, że Światowa Organizacja Zdrowia wykorzystała ją niedawno w kampanii uświadamiającej, czym jest depresja i jak można z nią żyć (spot można zobaczyć tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=XiCrniLQGYc). Jest gorzką ironią losu, że na depresję cierpi wielu komików. Jeden z nich, Stephen Fry, stworzył dla BBC wstrząsający dokument zatytułowany „Sekretne życie depresji maniakalnej” („The Secret Life of the Manic Depressive”), w którym autor spotyka się z osobami dotkniętymi chorobą w znacznie większym stopniu niż on sam. Jest tu społeczniczka, którą nagle zaczął paraliżować lęk przed wyjściem z domu, jest człowiek, który uciekł z oddziału zamkniętego tylko po to, by rzucić się pod pierwszą przejeżdżającą ciężarówkę, są siostry, których ojciec na ich oczach rzucił się w dół ze skalistego klifu, a one żyją w ciągłym lęku przed genetycznym obciążeniem. Depresja jest poważnym problemem, w skrajnych przypadkach może prowadzić do śmierci w wyniku samobójstwa, ale równie często prowadzi do śmierci ekonomicznej. Chroniczny brak motywacji może bowiem spowodować utratę pracy i problemy rodzinne. Jednym z obiecujących sposobów zapobiegania depresji jest trening uważności. W Oxford Mindfulness Centre (http://oxfordmindfulness.org) prowadzi się badania nad wpływem uważności na zapobieganie i leczenie depresji. Specjalny trening ma wspomóc naszą świadomość siebie i otaczającego świata, nauczyć zwracania uwagi na myśli, uczucia, nastrój i doznania zmysłowe. Ćwiczenia polegają m.in. na świadomym oddychaniu, świadomym stawianiu kroków, zapamiętywaniu jak największej liczby szczegółów w drodze z samochodu do biura. Oczywiście są sytuacje, w których konieczna jest pomoc lekarza i leczenie farmakologiczne. Tu też ważna jest świadomość, nie tylko osób cierpiących na depresję, ale także otoczenia. Gdy nadużywanie alkoholu spotyka się z większym zrozumieniem niż przyjmowanie leków, pomoc często przychodzi zbyt późno.

  13. kadras1975@gmail.com' Mariusz pisze:

    Nie ma w depresji takiego pojęcia „gdy wstaję rano”. Jest walka,walka z samym sobą by po kilku dniach ukroić kromkę chleba i zjeść.

  14. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Wiele znanych osób chorowało na depresję. Publicznie o swojej chorobie opowiedzieli między innymi: Justyna Kowalczyk, Kora Jackowska, Kazik Staszewski, Tomasz Lipiński, Paweł Królikowski, Edyta Bartosiewicz, Kamil Sipowicz, Kasia Klich, Katarzyna Groniec, Danuta Stenka, Piotr Zelt, Tomasz Jastrun, Ewa Błaszczyk, czy Maciej Orłoś. Z chorobą tą zmagały się Maria Peszek, Danuta Stenka, Katarzyna Cichopek, Urszula Dudziak. Celebrytki zdecydowały się opowiedzieć o piekle, jaki zafundowała im depresja. Aktorka Jolanta Fraszyńska, po tym jak wyleczyła się z tej choroby, została Ambasadorką Ogólnopolskiej Kampanii Społecznego Forum Przeciwko Depresji.

  15. Maria WANKE-JERIE pisze:

    Biografie wielu wybitnych twórców pokazują, że cierpieli oni na zaburzenia dwubiegunowe. Twórcze uniesienie łączyło się nierozerwalnie z depresją. Pierwszym, który zwrócił uwagę na to, że wśród osób wybitnych częściej występują wahania nastroju, był Arystoteles. Jedną z pierwszych osób prowadzących badania na ten temat była profesor Nancy Andreasen z Uniwersytetu w Iowa (Stany Zjednoczone). Przez 15 lat obserwowała 30 znanych pisarzy. W 1974 roku stwierdziła, iż u 80 procent z nich wystąpiły objawy zaburzeń afektywnych, a u niemal połowy (w porównaniu z 10 proc. osób z grupy kontrolnej niebędących artystami) rozpoznała chorobę dwubiegunową. Psychiatra Arnold Ludwig badając grupę 59 pisarek, wykazał występowanie depresji u ponad połowy z nich, a stanów maniakalnych u jednej piątych przebadanych.
    Analizując biografie sławnych Amerykanów, którzy wnieśli wkład w rozwój kraju stwierdził, iż zaburzenia afektywne występowały częściej u twórców (plastyków, pisarzy, muzyków) niż wśród wojskowych czy naukowców.
    W najnowszych badaniach szwedzcy naukowcy z Instytutu Karolinska zbadali ponad 1,2 miliona osób – badania te potwierdziły, że osoby twórcze częściej chorują psychicznie. Najbardziej popularnym schorzeniem wśród tej grupy okazała się choroba afektywna dwubiegunowa. Osoby twórcze również częściej zmagają się z depresją, zaburzeniami lękowymi, uzależnieniami, autyzmem, zaburzeniami koncentracji, częściej też popełniają samobójstwa. Jeden z najwybitniejszych polskich poetów, zwany Panem Cogito, cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową, nadużywał alkoholu i zdarzało mu się wydawać w jednej chwili wszystkie pieniądze. Na chorobę afektywną dwubiegunową cierpiał prawdopodobnie również Lew Tołstoj, Vincent van Gogh i Stanisław Wyspiański. Zmagania z chorobą dwubiegunową zdominowały także życie Virginii Woolf. Ta angielska pisarka i feministka popełniła samobójstwo w wieku 59 lat, skacząc do rzeki z kieszeniami wypełnionymi kamieniami.

  16. krzysiek.kala@gmail.com' Krzysiek pisze:

    Przytoczony w artykule odsetek 10% populacji, w krajach o wysokich dochodach jest znacząco wyższy. Czy depresja to choroba dostatku? Pewien naukowiec, który wyemigrował z PRL, wspominał o swoim zaskakującym spostrzeżeniu, iż mimo dobrobytu ludzie nie wydawali się tam być szczęśliwsi. Przeprowadzone później przez niego badania dały interesujące rezultaty. Otóż dokonanie wyboru zakupowego przy mnogości marek, modeli, wielości opcji okazuje się tak wyczerpujące, że sam zakup nie sprawia już przyjemności. Co więcej, zaraz po zakupie pojawiają się wątpliwości, czy dokonaliśmy właściwego wyboru. Dobrobyt potrafi solidnie zmęczyć nasz mózg.

    Kiedyś samo przeżycie było wyzwaniem. Człowiek koncentrował się na podstawowych potrzebach. Ciężko pracował fizycznie walcząc z głodem, a organizm nagradzał ten trud endorfinami. Może do takiego życia zostaliśmy stworzeni? Może dlatego tak dobrze czuję się w górach, gdzie człowiek się zmęczy, zgłodnieje, a czasem i zmarznie. Nie ma wtedy większej nagrody, niż gorąca herbata, kromka chleba, ciepło ognia, trochę snu. Nic nie daje takiej radości jak zaspokajanie podstawowych potrzeb – kiedy są wyzwaniem, a nie podane na tacy dobrobytu. Może dlatego im łatwiej dla ciała, tym trudniej dla duszy?

  17. Thuria10@gmail.com' DarthMother pisze:

    Jesli ktoś chciałby zapoznać się z tematem depresji od strony duchowości katolickiej bardzo polecam: https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TS/salwator_2012_depr_00.html
    Książka napisana przystępnie, życiowo. Bardzo pomogła mi w wytłumaczeniu wierzącej koleżance, że depresja nie jest karą od Boga.

    • zlgrodzcy4@wp.pl' Podlasianka pisze:

      Bardzo Pani dziękuję za link, opublikowany fragment a z pewnością i cała książka warta przeczytania także dla osób, których depresja nie dotyka bezpośrednio. Nie możemy mieć przecież pewności, że kiedyś nie pojawi się życiu naszym czy najbliższych.

    • stanorion@gmail.com' Vector pisze:

      Dzięki za propozycję, ale wolę nawet nie zapoznawać się… a nuż zaraźliwe?

  18. Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

    Widzę, że temat depresji wywołał żywe reakcje i dużo emocji, dotyka on bowiem albo nas osobiście, albo kogoś z rodziny, bo przecież to cała rodzina wraz z wszystkimi domownikami też w pewnym sensie „choruje” na depresję, gdy naprawdę cierpi na nią jedna osoba. Dziękuję za wiele zwierzeń (także poprzez prywatne komunikatory), za merytoryczne uzupełnienia mojego tekstu autorstwa mojej siostry i Mariusza Zagórskiego, za link do książki podejmującej temat depresji od strony duchowości katolickiej Pani podpisującej się Nickiem DarthMother. Swoistym uzupełnieniem do tekstu jest link do artykułu, który zasugerowała mi Barbara Utecht http://parkpsychologii.pl/dieta-wsparciem-w-radzeniu-sobie-z-depresja-ciekawe-badania/?utm_content=buffer71261&utm_medium=social&utm_source=twitter.com&utm_campaign=buffer Dobrze, że depresja przestaje być sprawą wstydliwą, że potrafimy o niej rozmawiać. Jeśli ten tekst przyczynił się do przełamywania jakiejś zmowy milczenia na ten temat, robienia z depresji tematu tabu, to bardzo się cieszę i wszystkim za wszystkie słowa uznania bardzo, bardzo dziękuję.

  19. katarzyna.walus@onet.pl' Katarzyna Waluś pisze:

    Dobrze że ma się odwagę o niej mówić i coś zrobić w tym kierunku..Materiały można zakupić w księgarniach//swoją książkę kupiłam wiele lat temu i z powodzeniem można stosować porady w niej zawarte niekoniecznie mając depresję ale nawet po to aby pokonać gorszy dzień czyli zwykłe zniechęcenie..utrata pracy czy śmierć kogoś bliskiego to potężne traumy które mają swój wydźwięk w umyśle czasami dochodzi do wyparcia czyli na siłę zapomina się o ciężkim przeżyciu ale odczuwa gniew..który jest widoczny w zachowaniu dlatego tak ważne jest przepracowanie i usunięcie negatywnych przeżyć oraz zapobieganie depresji która może dotknąć każdego..

  20. elzbieta314@gmail.com' Elżbieta Zborowska pisze:

    Depresja to straszna choroba, której jak autorka i niektorzy komentatorzy doświadczyłam w rodzinie. Na depresję chorowała moja mama. Za pierwszym razem zamierzała popełnić samobójstwo, gdyż załamała ją sytuacja w pracy . Dowiedziałam się o tym z listu od taty, gdyż ja dopiero co urodziłam córkę i pytałam czy mama może mi pomóc. Byłam zszokowana tym, czego się dowiedziałam – zarówno o przyczynach, jak i o reakcji mamy. Przez pół roku była w zakładzie zamkniętym. Ale dzieki dobremu leczeniu i wielkiemu wsparciu taty i rodzeństwa, którzy jeszcze z nią mieszkali, wyszła z tego. Nawrót choroby nastąpił po 12 latach. Cierpiała na bezsenność, wychudła, nie wychodziła z domu. Oczy miała straszliwie smutne. Nie pozwolila mnie powiadamiać o chorobie. Pilnowała, czy tata i brat nie dzwonią do mnie. Na szczęście udało im się jakoś mnie powiadomić. Jak przyjechałam do domu, zdecydowałam o wezwaniu lekarza. Najpierw przeszedł kolega brata – internista, a potem udało się sprowadzić do domu psychiatrę, co w małym mieście nie było proste. I tym razem udało się mamę wyleczyć. Boję się, czy najmłodszy syn nie odziedziczył po niej delikatnej natury, bo nie zawsze radzi sobie z presją. Depresja jest okrutną chorobą.

  21. anna-drozdowska@wp.pl' AnnaMakuch pisze:

    Komentarze są arcyważnym uzupełnieniem ciekawego artykułu i w tej tematyce nie mam nic (chyba szczęśliwie) do dodania.
    Z innej beczki: po tzw. rewolucji cyfrowej znajdujemy się w epoce medialnej partnerskiej – ze względu na udział publiczności w kreowaniu komunikatu. Gdybym miała wskazać miejsce, gdzie ta formuła gra idealnie – wskazałym blog Pań. Bardzo przyjemna przestrzeń sprzyjająca dyskusji.

  22. stanorion@gmail.com' Vector pisze:

    Współczuję chorym, bo przypadłość na pewno bardzo uciążliwa, ale osobiście trudno mi nawet wyobrazić sobie jak ona przebiega, bo moje usposobienie i nadmiar spraw, po prostu wykluczają ją, a w rodzinie też nikt na nią nie chorował.

  23. Norbertznetu@gmail.com' Norbert pisze:

    Sam zmagam się z depresją. Uważam że potrzebna jest jak najszerszą kampania edukacyjna. Jak chociażby dzisiejsza ” Twarze depresji „. Gdy zachorowalem na depresję słyszałem wiele teoretycznie ciepłych słów. Jednak zamiast pomagać tylko pogłębiały moj stan. Waznym jest by osoby które starają się nam pomóc nie oczekiwały efektów natychmiast. Tak to nie działa. Do tego dochodzi kwestia opieki psychiatrycznej i psychologicznej. Nie każdego jest stać na prywatna terapię. A czekanie na terapię czy choćby konsultacje psychologiczna 1,5 miesiąca w przypadku depresji może być zabójcze i to dosłownie.

  24. bialanka@zoho.com' Czerniakowianka pisze:

    Depresja z którą miałam do czynienia to stan (permanentnej) bez-nadziei. Łączyla się z dążąca do perfekcji obojętnością która dotyczyła praktycznie każdego aspektu życia – wszystko było jedno czy się wstanie, zje, ubierze, czy jest dzień czy noc. Między człowiekiem a światem rozpościera się szczelna ściana i nie ma ciekawości żeby przez nią przejść. Taka osoba sama nie pójdzie do lekarza ani nie będzie szukać pomocy. Trzeba ją po prostu z tego wyciągnąć za uszy. Pozdrawiam serdecznie

  25. zdariaziemiec@gmail.com' Daria Ziemiec pisze:

    http://www.polityka.pl/jamyoni/1659958,1,depresja–choroba-calego-organizmu.real
    Bardzo ciekawy artykul na temat depresji.Warto poświęcić parę minut .

  26. bialanka@zoho.com' czerniakowianka pisze:

    Chwila dzisiejszego słońca i szybko następująca długotrwała ciemność przypomniały mi dzisiaj i o temacie depresji i o powyższej dyskusji. Depresja ma jeszcze jedną właściwość, która przewinęła się wprawdzie tutaj ale nie była podkreślana – jest to choroba nawracająca. Kto raz na nią zachorował powinien mieć „z tyłu głowy” taką samoświadomość, że przemęczenie, niedosypianie, długotrwała choroba – sprzyjają powrotowi depresji, w której zaprzyjaźnioną obojętność na wszystko można łatwo wpaść. Ważna jest pewna czujność i samej osoby chorującej i jej rodziny, by nie dopuścić do nawrotu. Warto wtedy umówić się z przyjaciółmi na kawę, nawet jeśli się nie chce, iść do kina, wziąć dzień wolnego z pracy i spędzić go na czymś na co z reguły nie ma czasu w codziennych obowiązkach. Pomedytować. Nie być samotnym.
    z pozdrowieniami

    • Małgorzata Wanke-Jakubowska pisze:

      Dziękuję za ten komentarz. Jesienny czas bowiem sprzyja depresji – też warto mieć to na uwadze. Podobnie wiosną bywają nawroty, ale częściej jednak jesienią. A samotność w czas jesiennej szarugi jest szczególnie depresyjna. Samotność nieproszona sama w sobie jest chorobą. Pamiętajmy o samotnych, by nie byli całkiem samotni i opuszczeni.

  27. aniawetalk@interia.pl' Wetalk pisze:

    Smutne, że są osoby nieświadome tego jak ciężką chorobą jest depresja. Przez to właśnie te osoby nie szukają należytej pomocy, bo panuje ogólna opinia, że należy sobie radzić, wziąć się w garść, „głowa do góry i do przodu”, „będzie lepiej”. No niestety tak to nie działa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *